Uniwersytety na przestrzeni setek lat kształtowały rzeczywistość wokół nas. Idee, technologie, kultura – to wszystko powstawało głównie na uniwersytetach. Pierwszym globalnym językiem była łacina związana zarówno ze światem nauki, jak i Kościoła Katolickiego. Na przestrzeni ostatnich 150 lat zmienia się siatka podmiotów, które produkują wiedzę, kulturę i informacje. Tym samym konkurencja robi się zażarta. Akademia nie ma już tak kluczowej pozycji, niektórzy mówią o kryzysie wiedzy i nauki.
Kapitał dyktuje warunki
W neoliberalnym kapitalizmie alienacja i korporacjonizm uniwersytetów doprowadziły do sytuacji, gdzie pracownik naukowy, uczestniczy w globalnej manufakturze albo raczej cerebrumfakturze, niczym irracjonalny komputer o sfrustrowanych potrzebach. Marzenia o transcendencji nie mają jak się ujawnić, kiedy zagrożone jest szare życie. Każdy bit danych jest tworzony w określonym kontekście afektywnym i społeczno-ekonomicznym. Jednocześnie kapitał odpowiada w coraz większym stopniu za funkcjonowanie akademii.
Granty, prywatne uczelnie, sponsorowane kierunki, czy dotacje często zawierają subtelne oczekiwania. Metody wpływu na uczelnie są o tyle cyniczne co polityczne, biorąc pod uwagę wymagania wobec akademii i jej apolityczności. Tym samym pojawia się taki kierunek jak podyplomówka z odnawialnych źródeł energii, której sponsorem jest firma paliwowa.
Te subtelne lub nie agendy narzuca państwo, lub konkretny kapitał, zdarza się również, że dany uniwersytet antycypuje oczekiwania, chcąc zyskać większe korzyści kosztem innych podmiotów. Dominująca, rzekomo obiektywna motywacja rynkowa prowadzi do finansowania tych dziedzin naukowych, których osiągnięcia wpłyną pozytywnie na funkcjonowanie rynku, z którego czerpie korzyści inwestor. Niektóre kierunki techniczne i ścisłe najlepiej się w tym odnajdują, ze względu na łatwe spieniężenie takich dziedzin jak informatyka, budowa maszyn, elektronika. Tym samym duże zasoby finansowe płyną do dziedzin, które są dobre w multiplikowaniu tychże. Odbywa się to kosztem innych nauk, społecznych, czy humanistycznych, których wartość jest równa, lub nawet większa, chociażby w kwestii kontrolowania i regulowania nauk ścisłych, technicznych, które są amoralne. Wyjątkiem są tutaj kierunki, które można określić mianem „biznesowych”, takich jak zarządzanie, ekonomia itp. Choć wydaje się, że każdy kierunek można uprawiać w sposób „biznesowy”, i vice versa.
Naukowy agent mieszkaniowy
Idąc z indywidualistycznym duchem, można zauważyć renesans „middlemanów”, czyli edukatorów, osób, które pośredniczą pomiędzy naukowcami, którzy często nie potrafią komunikować swojej pracy, lub brakuje im charyzmy, a odbiorcami, którzy często oczekują uproszczonych, niezagrażających wniosków podanych przez atrakcyjną osobą. Konsekwencją tego jest ogromna władza pojedynczych gwiazd nauki takich jak Andrew Huberman. Bezcelowe jest wątpienie w jego sztukę, jest idealna w ramach obecnego empirycznego paradygmatu. Jednak tworzenie z neuronauk frontu „nauk o człowieku” jest głęboko politycznym zabiegiem, z którego Huberman i inni być może nie zdają sobie sprawy. Frontem jego działalności jest sztuka usprawniania siebie, tworząc z człowieka absolutnie produktywną biomaszynę, która nie wie, co ma robić, wie tylko jak robić dużo. Mimo konkretnych wytycznych tylko nieliczni są w stanie sprostać rygorystycznym wymaganiom, które wymagają dużych nakładów czasu, pieniędzy i innych energii. Obietnica większej wydajności to obietnica pieniędzy, sukcesu i wygranej rywalizacji, wyrwania się z masy, do której nie chce się przynależeć. Marzenia o awansie społecznym lub po prostu wiązanie końca z końcem zupełnie zastąpiły refleksję nad zasadnością grania w tę grę. Być może ku pytaniom o sens zwróci ludzi kryzys i lęk egzystencjalny spowodowany zmianami klimatu, a wtedy na pytanie, co robić i jak, odpowiedzą nauki humanistyczne i sztuki.
Kolejnym „middlemanem” są wydawnictwa naukowe, które znacząco utrudniają dostęp do badań. To prowadzi do sytuacji, gdzie przeciętny człowiek ma dostęp nie do wiedzy, a do informacji. Do artykułów gazet, które wiedzę interpretują i naginają pod siebie. To czy ktoś kłamie, czy nie przestaje mieć znaczenie, ponieważ dotarcie do prawdy staje się coraz trudniejsze i wiąże się z dyskomfortem. Dużo bardziej zasadne stają się pytania, kto, do kogo, po co, w jakim momencie, i w jaki sposób wypowiada swoje prawdy. Takie podejście stoi w sprzeczności z ideą równego, wolnego dostępu do wiedzy i edukacji. Niestety nie jest to stan rzeczy, który dotyczy tylko osób, które czerpią wiedzę z gazet i Internetu. Podobnie wygląda to na uczelniach. Sytuacja psychologii na uczelniach jest dramatyczna z bardzo wielu powodów, które tutaj pominę. Wspomnieć należy tylko o jednym – kształcenie jest bardzo wąskie, stronnicze, nieobiektywne, nie służy krytycznemu myśleniu. Uniwersytety powinny rozpowszechniać idee demokratyczne i humanistyczne tak, żeby kształcić nie tyle fachowców ile ludzi. Aby tak było, konieczna jest niezależność akademii — dobre finansowanie niezależnie od mierzalnych finansowo efektów.
Mit odpolitycznionej uczelni
Nawoływanie do odpolitycznienia akademii i systemu edukacji wynika z ignorancji lub jest cyniczną próbą kreowania hegemonii kulturowej. Przez to uniwersytet i wcześniejsza edukacja zamiast być przestrzenią intensywnej dyskusji różnorodnych ideologii, staje się miejscem sterylnej indoktrynacji w dominującą ideologię, która umyka uwadze, z racji na swój oczywisty już charakter. Taki konserwatywny system edukacji nie jest zdolny do podważania statusu quo, a konsekwencjami są osłabianie krytycznego myślenia i zdolności analizy, szczególnie w kontekście tego, co uznajemy za własne.
Wymagania i oczekiwania, jakie stawia się badaczom, są ogromne na tyle, że często nie są traktowane serio, najlepszym przykładem jest popperowska etyka procesu naukowego, o której każdy wie, a mało kto stosuje. Poprzez podleganie mechanizmom rynkowym jedyne co akademii się opłaca to utwierdzać status quo, bo żadna idea będąca w kontrze nie będzie miała wystarczającej siły przebicia (czytaj, nie będzie generować przychodu), artykuł nie zostanie opublikowany, jeśli już to w nisko punktowanym czasopiśmie, nie odbędzie się konferencja poświęcona tematowi itd.
Zawód naukowca, podobnie jak nauczyciela opierał się na poczuciu powołania, pasji i pozycji społecznej. Zarówno jeden, jak i drugi traci to przez zmiany społeczno-ekonomiczne, jakie zachodzą w neoliberalizującym się państwie. Na koniec niech wybrzmią słowa prof. Stefana Grimma – biologa z Imperial College w Londynie, który popełnił samobójstwo z powodu mobbingu i presji na generowanie finansowych zysków dla uczelni:
„To już nie jest uniwersytet, ale firma, w której bardzo niewielu na wyższych stanowiskach w hierarchii… spekuluje, [podczas gdy] reszta z nas jest dojona dla pieniędzy, czy to profesorowie ze względu na dochody z grantów, czy studenci, którzy płacą 100 funtów tylko po to, aby przedłużyć swój termin oddania pracy”.
Derksen, M. (2019). Putting Popper to work. Theory & Psychology, 29(4), 449-465.
Hackett, E. J. (2014). Academic Capitalism. Science, Technology, & Human Values, 39(5), 635-638. https://doi.org/10.1177/0162243914540219
Daniel Saunders (2007) The Impact of Neoliberalism on College Students, Journal of College and Character, 8:5, DOI: 10.2202/1940-1639.1620
DesiertoA., & De MaioC. (2020). The impact of neoliberalism on academics and students in higher education: A call to adopt alternative philosophies. Journal of Academic Language and Learning, 14(2), 148-159. https://journal.aall.org.au/index.php/jall/article/view/731
Dodaj komentarz